rue Pasteur
Najgorsze co jadłem w Wietnamie to kacze żołądki w Sajgonie przy Rue Pasteur 158, na dachu starego bloku mieszkalnego w restauracji “Sekretny Ogród“. Nie było tam windy i szło się stromą klatką schodową z szarego betonu po wyślizganych schodach na ósme piętro i dalej na dach. Przeczytałem gdzieś, że warto się wspinać dla hipsterskiego klimatu, widoku i jedzenia. Wspinamy się więc. Z każdym piętrem coraz ciężej, lecz tym większą porażką byłoby zawrócić. Wreszcie ogród —stare rzeźby, dużo zieleni — bambus, warzywa, zioła — gustowne meble, wśród gości przechadzają się kury, widok nad krawędzią budynku na ciasne zaułki centrum miasta. Kury koszmarne, w zasadzie to koguty — nic sobie nie robią z gości i pieją co chwilę. Nie sposób rozmawiać, ani się skupić na książce, nie sposób kontemplować widoku, bo po paru chwilach wiem, że na widok koguta należy się w każdej chwili spodziewać hałasu, a kiedy jeden wreszcie zapiał, za moment przychodzi następny. Karta interesująca, Orient i Francja, interesujacy równiez pomysł na ogród na dachu modernistycznego, zapuszczonego bloku. Zamawiam zieleninę z nieszczęsnymi żołądkami, opis kojarzy mi się z czymś świetnym, co jadłem kiedyś w bistro francuskim w Warszawie, namówiony przez kelnera podpitego leczy zdecydowanego w rekomendacji. Obsługa zgodnie z ostrzeżeniem w przewodniku dość nonszalancka, porzuca nas i myśl o nas na tyle, że napoje pojawiają się dopiero na rachunku, zamówione jedzenie pojawia się choć nie za pierwszym podejściem i całkiem dalekie od oczekiwań. Cóż poradzić: narzekanie to chyba naturalne zajęcie turysty, jak robienie identycznych zdjęć i intensywne wpatrywanie się w mapę.
Pod numerem 167 przy tej samej rue Pasteur ma siedzibę Instytut Pasteura, pierwszy powstały poza Francją i działający do dziś. Założony został w 1891 przez jednego ze współpracowników patrona — Alberta Calmette, który w Sajgonie uzdatniał wodę pitną, produkował szczepionki na ospę i wściekliznę, badał jad węży i pszczół i przecinkowca cholery (odkrytego ledwie kilka lat wcześniej przez Roberta Kocha, arcy-konkurenta francuskich bakteriologów) i dżumę. Pałeczkę dżumy miał odkryć niebawem, już w 1894 podczas epidemii w Hongkongu inny młody współpracownik Pasteura – Alexandre Yersin, który założył kolejny Instytut w Indochinach w Nga Trang. Pod obecnym adresem w Sajgonie Instytut mieści się od 1905, lecz do 1955 ulica nazywała się Rue Pellerin, a ulica Pasteura była gdzie indziej. Jej obecna nazwa związana jest właśnie z tym, że mieścił się (i mieści) przy niej Instytut. Po zajęciu Sajgonu przez komunistów w 1975 ulica znów zmieniła nazwę (na Nguyễn Thị Minh Khai), lecz od 1991 znów nazywa się rue Pasteur.
Pod numerem 161 mieszkał do 1975 generał Nguyễn Văn Thiệu, przywódca junty wojskowej i ostatni prezydent Wietnamu Południowego. Generał-prezydent ewakuował się na Tajwan z szestanstoma tonami złota w walizach. Złoto zgubił po drodze i podobno przejęli je rosyjscy doradcy wojskowi, wśród których pracował przez kilka lat znany i szanowany w Polsce pułkownik Ryszard Kukliński (wówczas jeszcze ppłk. delegowany przez polski wywiad wojskowy).
Trochę dalej, przy rue Pasteur 176 mieściło się biuro amerykańskiego think-tanku, który zajmował się od początku lat sześćdziesiątych, na zlecenie amerykańskich sił zbrojnych, badaniem stanu ducha Wietnamczyków z Północy. Amerykanie nie zamierzali podbijać Wietnamu Północnego, ale zniechęcić komunistów do podejmowania prób zjednoczenia Północy z Południem, czy to przez inwazję wojskową, czy to przez wspieranie antyrządowej partyzantki na Południu. Wpadli na mało wyrafinowany pomysł bombardowania Północy, bez planów inwazji, raczej żeby odciągnąć uwagę komunistów od Południa. Nikt nie wiedział jednak, czy bombardowania są skuteczne — i czy morale mieszkańców Północy upada. Na początku lat sześćdziesiątych Rand Corp. podjęło badania skuteczności interwencji, opierając się na wywiadach setek uciekinierów i jeńców wojskowych z Północy.
Program nazywał się „The Vietnam Motivation and Morale Project” (Projekt Motywacji i Morale w Wietnamie). Transkrypty przesłuchań liczące ponad 60 tysięcy stron stanowiły podstawę do analiz i rekomendacji dla armii amerykańskiej i południowo-wietnamskiej. Projektem kierował Leon Goure, amerykański politolog, który urodził się w rodzinie rosyjskich rewolucjonistów, pechowo należących do mieńszewików, którzy uciekli z Rosji w latach dwudziestych XX wieku. Goure uważał, jak większość zaangażowanych w wojnę wojskowych i polityków w USA, że morale Północy, mieszkańców i żołnierzy, jest niskie i lada chwila się poddadzą. Nie zgadzał się z nim jeden z głównych analityków pracujących wówczas w Sajgonie — Konrad Kellen. Kellen pochodził z Berlina, gdzie nosił nazwisko Katzenellenbogen, był kuzynem Alberta Einsteina, sekretarzem Thomasa Manna, oficerem amerykańskiego wywiadu wojskowego w latach II wojny światowej i późniejszych. Jego specjalnością były przesłuchania; jednak nie wymuszanie zeznań, ale słuchanie ze zrozumieniem. Kellen, od początku zaangażowania militarnego USA był zdania, że nic nie wskazuje na to, żeby Północ miała się poddać, albo przegrać; wręcz przeciwne, amerykański wysiłek militarny przekładający się na ogromne zniszczenia i straty wśród wojska i ludności cywilnej Północy, miał efekt odwrotny od zamierzonego — wzmacniał morale Północy.
Pod koniec lat sześćdziesiątych Kellen przygotował własny raport dla amerykańskich władz „Conversations with Enemy Soldiers in Late 1968/Early 1969: A Study of Motivation and Morale” („Rozmowy z żołnierzami wroga w późnym 1968/wczesnym 1969: Studium motywacji i morale”), w którym zaleca USA wycofanie się z Wietnamu. Niestety nikt go nie posłuchał.
Raport Kellena można przeczytać tutaj — raport , a tutaj można posłuchać podcastu Malcolma Gladwella o Goure, Kellenie i ich wietnamskiej współpracowniczce — podcast.
Po kiepskim obiedzie w Sekretnym Ogrodzie wstąpiliśmy na mrożoną kawę do przyjemnie wyglądającej kawiarni, tuż obok, przy rue Pasteur 156. Zachwycił mnie gwar w niej, który nagrałem na pamiątkę.