GDDKiA traci cierpliwość!

Doniesienia prasowe o sporze GDDKiA z chińskim wykonawcą autostrady A2 wydają się zawsze mieć rys komiczny. Zapewne niezamierzony.

Ponad rok temu GDDKiA odstąpiła od umowy z COVEC i grożąc pozwem oraz setkami milionów odszkodowań, rozpoczęła demonstrację siły. Zaczęło się od wniosku do banków, które udzieliły zabezpieczenia wykonania umowy (performance bond), o wypłatę z wystawionych przez nie gwarancji – w sumie na ponad 100 mln złotych. Zapłacił jeden (skromne 12 mln) – Deutsche Bank. Pech chciał, że z większymi kwotami trafiło na banki chińskie (kto to mógł przypuszczać układając SIWZ) – po roku status quo się nie zmienił. Prosta rzecz, wydawałoby się –  wykonanie zabezpieczenia z gwarancji bankowej, okazuje się niebanalna.

Ofensywa GDDKiA przeciwko chińskiemu sektorowi bankowemu jest realizowana dwutorowo: minister Nowak, przy okazji wizyty w Pekinie, zwrócił uwagę chińskim władzom, że banki zwlekają z wypłatą i uzyskał gospodarskie zapewnienie, że sprawa jest traktowana priorytetowo. Generalna Dyrekcja nie polega jednak tylko na wpływach ministra Nowaka w chińskim rządzie, ale zabrała się do agresywnej litygacji – skoro Bank of China nie chce płacić powołując się na postanowienie zabezpieczające chińskiego sądu (“Sądu Ludowego” jak łaskawa jest go tytułować polska prasa) wydane na wniosek COVEC, nie pozostawało nic innego niż skarżyć się i pozywać.  Wsparcia udziela GDDKiA nawet polska kancelaria należącą do międzynarodowej sieci (wybrana z wolnej ręki, jak donosi prasa, bo najwyraźniej żadna inna nie ma biura w Szanghaju).

Po rocznej ofensywie dyplomatycznej i litygacji, która idzie na marne w związku z biurokratyczną mitręgą w chińskich sądach, GDDKiA gra va banque – tu zacytuję Gazetę Wyborczą:

“GDDKiA traci już cierpliwość wobec ich praktyk i poskarżyła się na nie do Sądu Najwyższego ChRL” Więcej… 

Podobno pozwano COVEC przed polskim sądem (jak skuteczne to będzie pisałem rok temu). Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki…

Obawiam się, żeby GDDKiA zasypując chińskie banki i sądy ludowe – w tym Bank of China i Sąd Najwyższy – pismami, wezwaniami, wnioskami, ponagleniami nie sprawiła, że  cierpliwi urzędnicy bankowi i sędziowie nie wzięli przykładu z pewnego sędziego śledczego ze znanego thrillera prawniczego (pt. Proces), na którym wzorował swoją ostatnią powieść Grisham.

Pewien stary urzędnik, zacny, cichy, pan, studiował bez przerwy dzień i noc – ci urzędnicy są rzeczywiście wyjątkowo pilni – pewną trudną sprawę, w szczególny sposób powikłaną przez wnioski adwokatów. Nad ranem, po dwudziestu czterech godzinach widocznie niezbyt owocnej pracy, podszedł ku drzwiom i zaczaiwszy się tam, zrzucał ze schodów każdego adwokata, który chciał wejść. Adwokaci zebrali się u dołu i radzili, co mają robić; z jednej strony nie mieli właściwie żadnego prawa do tego, by ich wpuszczono, dlatego nie mogli prawnie wystąpić przeciw urzędnikowi i musieli także, jak już wspomniano, uważać, by nie rozgniewać na siebie urzędników; z drugiej zaś strony każdy dzień, który nie mogą spędzić w sądzie jest dla nich stracony i bardzo im na tym zależało, by wejść. Ostatecznie umówili się, by zmęczyć starego człowieka. W tym celu wysyłano coraz nowego adwokata, który wbiegał po schodach na górę i stawiając wszelki możliwy, bierny zresztą opór, dawał się w końcu zrzucić ze schodów, gdzie później łapali go koledzy. Trwało to około godziny, po czym stary człowiek, wyczerpany przecież także pracą nocną, wrócił wreszcie zmęczony do swojej kancelarii. Ci na dole zrazu nie chcieli temu wierzyć i posłali naprzód jednego, by zajrzał za drzwi, czy jest tam rzeczywiście pusto. Potem dopiero wkroczyli do środka, nie śmiejąc pisnąć nawet słówkiem. Gdyż adwokaci – a nawet najmniejszy ma przynajmniej częściowo wgląd w panujące tu stosunki – są jak najdalsi od myśli, aby wprowadzić w sądzie jakieś ulepszenia lub o nie walczyć, gdy tymczasem – i to jest bardzo znamienne – prawie każdy oskarżony, nawet ludzie całkiem ograniczeni, zaraz na wstępie procesu zaczynają myśleć o projektach reformy i często marnują na to czas i siły, które o wiele lepiej mogliby zużytkować inaczej. Jedynie właściwą rzeczą jest pogodzić się z istniejącymi stosunkami. Nawet gdyby było możliwe wpłynąć na poprawę pewnych szczegółów – co jest jednak przypuszczeniem niedorzecznym – uzyskałoby się w najlepszym razie coś na przyszłość, ale sobie samemu nieskończenie by się zaszkodziło przez ściągnięcie uwagi zawsze mściwych urzędników. Tylko nie zwracać uwagi!

This entry was posted in Chiny and tagged , , . Bookmark the permalink.

Comments are closed.