Rządowa strategia Go China

Od lat dużo mówi się w Polsce o współpracy gospodarczej z Chinami i o doniosłej roli władz państwowych jej wsparciu. Inwestycje, Chiny, gospodarka, wzrost, eksport są odmieniane przez wszystkie przypadki. Zwykle w mniej lub bardziej kuriozalnym kontekście.

Weźmy pierwszy z brzegu materiał prasowy (3 listopada 2010, gazeta.pl): “Waldemar Pawlak i wiceminister handlu Chin Jiang Zengwei podpisali w Warszawie deklarację, która ma zacieśnić stosunki między obydwoma krajami.” – zaczyna się obiecująco, jak każde spotkanie na szczeblu rządowym, z definicji przełomowe w stosunkach polsko-chińskich. Dalej kilka złotych myśli o rozwoju stosunków handlowych, których nie powstydziłby się David Ricardo: “W ocenie wicepremiera dla przedsiębiorców z Chin atrakcyjne mogłoby być szerokotorowe połączenie kolejowe Polska – Chiny. – Przy takim połączeniu skraca się znacznie czas importu towarów z Chin w porównaniu z obecnym transportem morskim – powiedział. Dodał też, że polem do współpracy są też inwestycje drogowe. Chińczycy budują już jeden z odcinków autostrady A2, a w planach jest współpraca przy budowie szybkiej kolei w Polsce.”

Dziwię się, że autorzy rządowej “Strategii Go China“, ogłoszonej uroczyście w marcu 2012, zarzucili błyskotliwy pomysł budowy porządnych polskich torów kolejowych przez Syberię. Program Go China stanowi, jak objaśnia prasa “odpowiedź na chińską strategię Go Global“. Jak informuje wiceminister gospodarki (w Pulsie Biznesu i Gazecie Wyborczej) – “Kilka rządowych agend chce zaproponować wspólny program dla Chin. Po mocnym uderzeniu, jakim była ubiegłoroczna wizyta prezydenta, teraz zaproponujemy przedsiębiorcom dalsze wsparcie”. “Strategia” jest wspólnym projektem Ministerstwa Gospodarki, Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Prezes PAIIZ komentuje: “Widać, że Polska bierze się serio za Chiny. Partyzanckie próby rozmaitych instytucji zostaną zastąpione przez skoordynowane działanie”. (cyt. za Gazetą)

Tak zachęcony postanowiłem przyjrzeć się tej nowej jakości zastępującej dotychczasowe “partyzanckie próby”.

Na razie uruchomiona została strona internetowa gochina.gov.pl – na pierwszy rzut oka – kompendium praktycznej wiedzy o Chinach. Niestety zamieszczony tam materiał czyta się ze zdumieniem, przykrością i irytacją. Najoględniej ujmując jego wartość merytoryczna jest nikła.

Czego może dowiedzieć sie potencjalny polski inwestor o formach prowadzenia działalności w Chinach? Że dopuszczalne formy prowadzenia działalności to biuro przedstawicielskie, spółka joint venture, spółka z wyłącznym udziałem zagranicznym (nazwy źle przetłumaczone oczywiście), a ponadto, że możliwy jest zakup  udziałów w przedsiębiorstwie państwowym. Sporo błędów rzeczowych, plus pominięto ważny wehikuł (funkcjonujący na rynku już ósmy rok) – spółkę zarejestrowaną w Hongkongu.

Przy okazji biura przedstawicielskiego dowiadujemy się, że “nie posiada osobowości prawnej, nie ma zatem możliwości dochodzenia roszczeń przed sądem”. To oczywiście bzdura. Tak jakby twierdzić, że spółka brytyjska, której oddział wpisano do polskiego KRS nie może dochodzić roszczeń przed polskim sądem, bo nie ma osobowości prawnej.

Jeszcze ciekawszych rzeczy dowiemy się o spółkach JV – funkcjonują rzeczywiście dwa rodzaje, kontraktowa i kapitałowa. Jednak twierdzenie, że “zasadnicza różnica między tymi formami polega na podziale zysków oraz partycypacji w ponoszeniu ryzyka i strat. W przypadku spółki kontraktowej podział ten następuje zgodnie z zapisami kontraktu wiążącego obie strony. W przypadku spółki kapitałowej podział następuje w relacji do procentu zainwestowanego kapitału początkowego” prowadzi do wniosku, że twórcy Go China nie zadali sobie trudu przejrzenia przepisów, które komentują.
Dalej o spółkach JV – trafiamy na prawdziwy klejnocik polsko-chińskiej myśli prawniczej: “Dla porównania, cudzoziemcy zakładający kontraktowe joint venture (…). Posiadają oni także wybór i możliwość zakupu praw do statusu podmiotu.” Cóż to jest “wybór i możliwość zakupu praw do statusu podmiotu”…  nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć.

Twórcom Go China nie udało się nawet proste z pozoru zadanie – skompletowanie linków do angielskich tłumaczeń chińskich przepisów na stronach ministerstwa gospodarki ChRL – MOFCOM (skądinąd warty polecenia serwis www.fdi.gov.cn – niestety rzadko aktualizowany). Niepotrzebnie pokuszono się o tłumaczenie nazw poszczególnych ustaw na polski (aż strach myśleć co by się działo gdyby całe akty prawne zostały w taki sposób przetłumaczone). W efekcie czytelnik przeciera oczy ze zdumienia: Company Law przetłumaczono jako “Ustawę o firmach“, Contract Law jako “Ustawę o Kontrakcie“, Law on Chinese-Foreign Equity Joint-Ventures jako “Ustawę o Chińsko-Zagranicznych Spółkach“, a Law on Chinese-Foreign Contractual Joint Ventures jako “Ustawę o Chińsko-Zagranicznych Kontraktowych Spółkach Joint-Venture“. (link)

Niestety pozostałe materiały dotyczące chińskiego prawa są równie niskiej jakości.

Chwytający za serce jest wstęp do materiału o ochronie własności intelektualnej: “Globalizacja sprzyja współpracy gospodarczej pomiędzy przedsiębiorcami mającymi swe siedziby w różnych państwach. Niewątpliwie współpraca ma wiele pozytywnych aspektów dla obu stron. Przykładowo polscy przedsiębiorcy mają możliwość inwestycji w Chinach, czy w innych krajach Dalekiego Wschodu, co umożliwia obniżenie kosztów produkcji towarów, a przez to zwiększenie ich konkurencyjności. Możliwości wymiany niestety wykorzystywane są również przez nieuczciwych handlowców, którzy niekiedy ignorując prawa własności intelektualnej, wytwarzają produkty bez stosownych licencji. Nie płacąc wynagrodzenia uprawnionym obniżają koszty produkcji, stając się znacznym zagrożeniem dla legalnie działających firm.” Pisanie naiwnym językiem “oczywistych oczywistości”…

Dalej jest coraz gorzej: początki IP w Chinach, to zdaniem Go China przystąpienie Chin do WTO w 2001. (“W okresie ostatnich dwóch dekad Chiny sukcesywnie rozwijały system ochrony prawa własności intelektualnej, wypełniając tym samym obowiązki wynikające z ich przystąpienia do WTO oraz tzw. umowy międzynarodowej TRIPS”). Nic bardziej mylnego – przełomowym momentem dla chińskiego IP było przystąpienie do Światowej Organizacji Własności Przemysłowej (WIPO) w 1980.

Co polski przedsiębiorca powinien wiedzieć o chińskim prawie autorskim, zdaniem twórców Go China? Niewiele…

“Chińskie prawo autorskie weszło w życie w październiku 2001 r. Prawa wynikające z prawa autorskiego, w przeciwieństwie do prawa patentowego oraz prawa znaków towarowych, nie wymagają rejestracji dla ich ochrony. Jednakże uprawnieni mogą zarejestrować je w Chińskiej Krajowej Administracji Prawa Autorskiego dla celów dowodowych. W Chinach programy komputerowe są chronione na podstawie prawa autorskiego.”

Zaczyna się mocno, bo od błędu rzeczowego: chińskie prawo autorskie weszło w życie w 1990, a w związku z przystąpieniem ChRL do WTO zostało znowelizowane w 2001. Pozostałe trzy zdania poruszają marginalne z punktu widzenia przedsiębiorcy kwestie – niespójności z konwencją berneńską (w praktyce nieszkodliwą) oraz ogólnikową informację o ochronie programów komputerowych (byłaby ona przydatna dla amerykańskiego, a nie polskiego czytelnika, bo w USA podstawowym instrumentem ochrony oprogramowania jest prawo patentowe, a nie autorskie – jak w Polsce i Chinach).
Dla przykładu jak powinno wyglądać opracowanie na ten temat (tutaj link – praktyczne, przeznaczone dla przedsiębiorców) – warto zajrzeć na strony programu Komisji Europejskiej adresowanego do europejskich przedsiębiorców. Okazuje się, że można o chińskim prawie autorskim napisać po polsku, przystępnym językiem, bez błędów merytorycznych. 
 
Po przejrzeniu strony internetowej programu Go China trudno o jakikolwiek poważny komentarz. Jest tak nieprofesjonalna, że całe przedsięwzięcie robi wrażenie sekretnej misji libertarian w   Ministerstwie Gospodarki. Rządowa agencja, którą chciał zlikwidować Rick Perry (jako dodatek do amerykańskich ministerstw handlu i edukacji), a której nazwy zapomniał – pewnie dlatego, że po polsku – to ewidentnie któraś z instytucji patronujących Go China.

Panie i Panowie, posłuchajmy raz jeszcze Ricka Perrego (któremu Ron Paul pomaga w dodawaniu na palcach):

This entry was posted in any and tagged , , , , . Bookmark the permalink.

Comments are closed.