Tag Archives: kurtuazja

Strategiczne partnerstwo

Polska prasa przypomniała sobie ostatnio o Chinach, a to za sprawą chińskiej ofensywy dyplomatycznej prezydenta Komorowskiego. Przekonanie prezydenta i rządu, że warto włożyć trochę wysiłku w zbudowanie poprawnych relacji z azjatyckim mocarstwem i organizacja samej wizyty to duży sukces ambasady i nowego ambasadora (Tadeusza Chomickiego). Sukcesem jest też poważniejsze zainteresowanie polskich mediów Chinami, choć zainteresowanie to owocuje niekiedy dziwacznymi materiałami (np. wywiad ze specjalistą od protokołu dyplomatycznego w GW “Prezydent w Chinach, pułapki czyhają”, który zrobił na  mnie wrażenie przedruku z Tygodnika Ilustrowanego z 1903 r.).

Chińskie media komentują wizytę naszego prezydenta kurtuazyjnie, ogólnikowo i bez przekonania – konia z rzędem temu, kto rozumie co znaczy, że

“Both China and Poland believed that expanding and deepening Sino-Poland relations was in line with the two countries’ common wills and fundamental interests, and the move will contribute to maintaining global peace and development and promoting harmony among each state, according to the statement.The two countries will respect and support each side’s development route as well as interior and exterior policies based on domestic conditions. They will also take into account their own core interests and cherish efforts to maintain state sovereignty and territorial integrity, the statement said.” (za agencją Xinhua).

W Polsce chińska misja prezydenta komentowana jest szeroko i pochlebnie. Sam prezydent wykazuje zadowolenie:

“prezydent z prawdziwą satysfakcją odnotował, że udało się w wyniku porozumienia podpisanego we wtorek z przewodniczącym Hu Jintao podnieść polsko-chińskie relacje do poziomu strategicznego partnerstwa” – link do cytatu

oraz dzieli się planami na wspieranie KPCh w drodze do “państwa prawnego”

“My możemy stronie chińskiej oferować nasze doświadczenia praktyczne w przekształcaniu państwa, które było niesłychanie dalekie od standardów demokratycznych, w państwo prawne. Taki zapis znalazł się w oświadczeniu wspólnym” – link do cytatu.

O ile wyrażanie zadowolenia z przebiegu wizyty w Chinach jest elementem obustronnej kurtuazji i prezydentowi Komorowskiemu po prostu wypada podkreślać wagę odbytych rozmów i przyjętych ustaleń, to w ostatniej kwestii (“państwo prawne”) stracił poczucie realizmu. Polscy politycy i eksperci nie będą architektami chińskich przemian ustrojowych. Po pierwsze absolutnie nic nie wskazuje, żeby chińskie władze planowały oddanie władzy opozycji (jakiej opozycji zresztą?). Gdyby nawet chińscy komuniści skrycie realizowali plan demokratyzacji, to dobieranie doradców spośród prowincjonalnych wschodnioeuropejskich polityków jest zupełnie nieprawdopodobne.

Gdy chiński rząd reformował w ostatnich latach prawo autorskie czy procedurę karną, nie sięgał do dorobku biura analiz polskiego Sejmu, ale konsultował się z profesorami i think-tankami przy Harvardzie i Yale (nie bez powodu). Gdyby zdecydował się na reformy konsytucyjne – co bardzo mało prawdopodobne – to czemu niby miałby szukać inspiracji w kancelarii prezydenta Komorowskiego, a nie u sędziego amerykańskiego sądu najwyższego Stephena Breyera, który od lat wykłada w Chinach i doradza chińskiemu ministerstwu sprawiedliwości? Rządzący w Chinach komuniści doceniają znaczenie pewności prawa, jako niezbędnego elementu chińskiego boomu gospodarczego już od przełomu lat 70’tych ubiegłego wieku, gdy pojęcie rule of law niewiele mówiło Komorowskiemu, a o polskim Okrągłym Stole jeszcze nikomu się nie śniło.

Dobrze się stało, że relacje z Chinami stają się w Polsce ważnym tematem, wzbogacają zarówno ofertę publicystyczną, jak i dyskurs polityczny (choć niestety bardziej w sferze symbolicznej niż merytorycznie). Jednak nie ma się co oszukiwać – wizyta Komorowskiego nie była (i nie mogła być)  znaczącym wydarzeniem w Chinach. Nie ma w tym żadnej winy prezydenta Komorowskiego, który z dyplomacją gospodarczą poradził sobie całkiem nieźle. Prezydent mówił zwięźle, zapraszał do Polski inwestorów i studentów, przedstawiał nasz kraj jako wschodnioeuropejskiego tygrysa, unikał tematów drażliwych (demokracja, prawa człowieka etc.)

Co prezydent Komorowski przywiózł z Chin? Deklarację o strategicznym partnerstwie, dość enigmatyczną w tytule i treści. Warto przeczytać dyplomatyczny komentarz ambasadora Tadeusza Chomickiego:

“Żeby zrozumieć wagę tego dokumentu, trzeba znać specyfikę funkcjonowania państwa chińskiego. Podniesienie naszych stosunków do rangi strategicznego partnerstwa to formalne uznanie naszej znaczącej roli w UE i świecie. Ale, co jeszcze ważniejsze, jest to wyraźny sygnał dla własnego społeczeństwa, do decydentów politycznych i gospodarczych, że oto Polska zalicza się do najważniejszych partnerów Chin. (…) Wyobraźmy sobie, że do którejś z chińskich prowincji (a trzeba pamiętać, że prawie każda z nich jest większa od Polski) przyjeżdża polska delegacja. Do tej pory spotykałaby się z politykami i biznesmenami niższego szczebla. Dzięki temu porozumieniu będzie rozmawiała z ludźmi, którzy mogą podejmować decyzje, a nie z takimi, którzy tylko mogą przekazywać informacje do decydentów.”

Nie podzielam oczywiście uroczystego entuzjazmu ambasadora, który nie może sobie jednak pozwolić na inną reakcję niż wyrażenie głębokiego zadowolenia z „upominku” otrzymanego od gospodarzy. „Strategicznymi partnerami” jest nazywane przez chińskie władze kilkadziesiąt krajów, co nie zmienia faktu, że faktycznym partnerem o strategicznym znaczeniu dla Chin jest Afryka, a nie Europa Wschodnia. Chiny inwestują i będa inwestować w infrastrukturę w Namibii i Zambi, a nie w Polsce. Dlaczego? O chińskich priorytetach miedzynarodowych warto przeczytać w NYT Why China Wants a 3-G World, a o zaangażowaniu w Afryce – zaczynając choćby od notki w Wikipedii. Nie oznacza to oczywiście, że z Chinami nie należy współpracować. Nie należy jednak ulegać ekscytacji statusem strategicznego partnera.

Prezydent Hu przyjął gościa życzliwie ale protekcjonalnie: przypomniał, że PRL była jednym z pierwszych krajów, które uznało ChRL (w trzy dni po jej proklamowaniu) i przez ponad 60 lat konsekwentnie stosuje się do polityki „jednych Chin”. Ten ostatni wątek ma osobiste znaczenie dla Hu Jintao, który na początku swojej kadencji musiał zmierzyć się z odejściem od obowiązującego kilkadziesiąt lat w politycze Chin kontynentalnych i Tajwanu paradygmatu „jednych Chin” (rząd w Pekinie i Tajpej kwestionują legitymację konkurenta do rządzenia „jednymi Chinami”, ale ignorują fakty – czyli funkcjonowanie dwóch państw chińskich) w związku z wygraną Chen Shui-biana w wyborach prezydenckich na Tajwanie. Hu nie mógł nie wiedzieć, że Komorowski nie czuje się spadkobiercą prezydenta Bieruta, któremu składał w 1950 listy uwierzytelniające pierwszy ambasador ChRL w Warszawie.

Hu wskazał jednak Komorowskiemu na czym Chinom zależy i gdzie Polska mogłaby oddać przysługę: chodzi o zaprzestanie traktowania Chin jako gospodarki o nierynkowej gospodarce (tzw. NMEs; non-market economy countries) przez organy Unii Europejskiej oraz na forum WTO. Jeśli gość zrozumiał o co prosi gospodarz – i byłby skłonny pomóc Chinom, byłoby to na pewno docenione. Prędzej czy później Chiny będą miały status gospodarki rynkowej dla potrzeb postępowań antydumpingowych i antysubsydiowych w UE. Jeśli polska administracja by w tym pomogła, mogłaby liczyć na znacznie więcej niż deklaracja o strategicznym partnerstwie.

Co ciekawe, w tym samym czasie, co polska wizyta – Chiny odniosły znaczący sukces w walce z amerykańskimi ograniczeniami importu – federalny sąd apelacyjny wydał orzeczenie (GPX International Tire Corporation v. United States) o przełomowym znaczeniu dla chińsko – amerykańskich relacji handlowych (unieważnił dotyczczasowe przepisy dotyczące środków przeciw subsydiowanemu importowi  z krajów o gospodarce nierynkowej, w tym Chin). USA staną się dla chińskich towarów znacznie bardziej dostępnym rynkiem. Dlaczego więc nie spróbować w Europie?

W chińskich relacjach z Polską nie zmieniło się absolutnie nic: jesteśmy krajem odległym geograficznie, o marginalnym znaczeniu biznesowym – nie jesteśmy źródłem finansowania dla chińskiego biznesu, nie mamy dostępu dla istotnych dla chińskiego przemysłu kopalin (interesujący mógłby być nasz węgiel, ale jest zbyt drogi w stosunku do austarlijskiego i indonezyjskiego), nie jesteśmy dużym rynkiem zbytu chińskich towarów, ani miejscem gdzie warto przenosić ich produkcję z uwagi na przepisy celne UE (o wiele lepiej nadają się do tego celu kraje afrykańskie, dokąd chińskie firmy przenoszą fabryki produkujące na rynek europejski).

Nie mamy też znaczenia jako partner polityczny.  Kurtuazyjne zwroty, ewidentnie nieadekwatne do sytuacji, są typowe dla chińskiej obyczajowości i ceremonialnej kultury. Chiny pozostaną bardzo ważnym partnerem dla polskiego biznesu – ale tu wizyta prezydenta Komorowskiego mogła raczej zachęcić polskie przedsiębiorstwa do inwestowania w Chinach, niż tamtejsze skłonić do zainteresowania polskim rynkiem.

Posted in any | Tagged , , | 1 Comment