Category Archives: BigLaw

Rankingi firm prawniczych

Pod koniec ubiegłego tygodnia ukazał się ranking kancelarii prawniczych Rzeczpospolitej. Przegapiłem to wydarzenie zamknięty przez część tygodnia w dusznej sali konferencyjnej, w biznesowej dzielnicy niezbyt ładnego zachodnioeuropejskiego miasta. Nie kupiłem więc Rzeczpospolitej, choć co roku z przyjemnością przeglądam papierowe wydanie rankingu.

Kryterium oceny firm w głównej części dorocznego rankingu Rzeczpospolitej jest liczba prawników pracujących w tych firmach. Im więcej prawników, tym lepiej. Do tego pojawiają się są mini-rankingi branżowe, z których można się dowiedzieć która kancelaria jest liderem w IP, która w litygacji, a która w M&A – gdzie ocena wynika ze wskazań innych uczestników rankingu.

Choć ranking Rzeczpospolitej to żart z idei rankingu, nie ma on w zasadzie konkurencji. Od czasu do czasu rankingi firm prawniczych publikuje polski Forbes. Nie jestem jednak pewien regularności i metodologii. Pojawiają się prawdziwie humorystyczne inicjatywy pt. instytucja no-name rankinguje kancelarie no-name. Choć nie sądziłbym, że ktoś może sugerować się miejscem w rankingu Rzeczpospolitej, to wygląda na to, że polski biznes nie sięga do Chambersa ani Legal500, tylko do Rzeczpospolitej. Dlaczego ten ostatni jest bezwartościowy, to chyba oczywiste – z liczby prawników nie wynika absolutnie nic o jakości usług i osiągnięciach zawodowych prawników, ani o pozycji samej firmy. Prawdziwy wgląd w kondycję firm prawniczych, w to jak faktycznie radzą sobie na rynku, daje przeanalizowanie podstawowych danych finansowych. Patrzymy na przychody, liczbę zatrudnionych prawników i liczbę partnerów: dowiemy się czy firma jest dobrze zarządzana (ile z przychodów trafia do partnerów), ale przede wszystkim jak rynek wycenia jakość pracy prawników (im mniej prawników i wyższy wynik – tym lepiej to o firmie świadczy). Tych danych Rzeczpospolita jednak nie analizuje. Z ostatniego rankingu można się dowiedzieć, że w Polsce Dentons (Salans) przy 163 prawnikach generuje 130,5 mln PLN (800K/prawnik), CMS 145 prawników – 98 mln (675K/prawnik), DZP 78 prawników i 75,6 mln (970K/prawnik), SKS 114 prawników – 92,2 mln (800K/prawnik). Nie wiadomo jaka część przychodów trafia jako zysk do podziału między partnerów. Nie widomo też nic o pozostałych kancelariach. Patrząc na liczby, które Rzeczpospolita pokazała w tym roku – liderem rankingu powinien być DZP – którą klienci najbardziej cenią za jakość, bo najwyraźniej są skłonni płacić najwięcej (każdy z prawników generuje niemal milion złotych przychodu).

Rynkiem dobrze zmierzonym i opisanym jest oczywiście amerykański. Dwie najefektywniejsze i najbardziej prestiżowe firmy (choć obie stosunkowo młode – daleko im do stukilkudziesięcioletniej historii “white shoe“) to Wachtell (tradycyjnie silne M&A) i Quinn Emanuel (litygacja). Pierwsza z nich ma tylko 217 prawników (niewiele więcej niż polski Dentons) w dwóch biurach, którzy generują przychody na poziomie 550 – 600 mln USD rocznie, a jej partnerzy przeciętnie zarabiają rocznie 4,4 mln USD. Druga ma w 11 biurach 600 prawników zajmujących się wyłącznie litygacją, którzy wypracowują rocznie 700 – 800 mln USD, a partnerzy przynoszą do domu przeciętnie 3,6 mln USD. Obie firmy utrzymują powyżej 60% zyskowność. Dla porównania – największa na świecie kancelaria Baker & McKenzie zatrudnia 10.000 prawników (w 72 biurach), którzy generują wspólnie 2.3 mld USD.

W 2012 American Lawyer pokusił się o wycenę poszczególnych firm prawniczych, z perspektywy funduszu private equity, który szuka tego typu inwestycji (co oczywiście nie wchodzi w grę w większości jurysdykcji). Jak to zrobić opisuje The Economist, który mierzy prestiż amerykańskich kancelarii jako pracodawców, badając opinię prawników pracujących w konkurencyjnych firmach (jak się nawzajem postrzegają).

W jakości usług na polskim rynku (ale nie w pozycji kancelarii) pozwalają się zorientować wyłącznie rankingi zagraniczne – Chambers & Partners i Legal500. Przygotowanie takiego rankingu wymaga nieco pracy. Od recenzujących, którzy kontaktują się z klientami prawników i konkurencyjnymi firmami prawniczymi, sprawdzając referencje – to setki majli i rozmów telefonicznych. Także od recenzowanych – w kwestionariuszu nie wystarczy wpisać liczby prawników, adresu biura i specjalizacji, ale trzeba opisać czym się zajmujemy, jakie projekty zostały zrealizowane i kto może się na temat naszych usług wypowiedzieć.

W przypadku rankingu Rzeczpospolitej nakład pracy jest wprost proporcjonalny do jakości.

Posted in BigLaw, polskie rynek | 3 Comments

Upadek branży prawniczej

Zagraniczna prasa od lat donosi, że branża prawnicza nie jest już, a co gorsza nigdy nie będzie, tym czym była  (Big Law Steps into Uncertain Times,  Why More Law Firms Will Go the Way of Dewey & LeBoeuf). Upadek Big Law doczekał się przystępnych opracowań ekonomicznych, a nawet artykułów naukowych. Od lat (jeszcze przed “kryzysem”) funkcjonuje dobry blog o prawniczym biznesie – Adam Smith, Esq.

Recesja na rynku i podupadanie firm prawniczych przekładają się na  prognozy dla szkół kształcących prawników (NY Times: Law Schools’ Applications Fall as Costs Rise and Jobs Are Cuta ostatnio ABA Journal: Massive Layoffs Predicted…). Problemy i bankructwa firm prawniczych, mniej ofert pracy i niższe zarobki, spadek liczby studentów etc. Kolejny dobrze opisany temat to zmiana modelu biznesowego (np. AxiomLaw) dla całej branży.

Dotąd nie odnosiłem tego do polskiego rynku.  Branża prawnicza jeszcze na dobre nie rozwinęła w Polsce skrzydeł, więc problemy rynków dojrzałych powinny ją ominąć (wartość usług prawniczych w Polsce to 200- 300 milionów euro, przy kilkudziesięciu miliardach w UK i kilkuset miliardach w USA). Nie tylko rozmiar popytu różni nasz rynek od dojrzałych – także rozmach (zatrudnienie) i historia firm prawniczych. Ledwie kilkadziesiąt  kancelarii w Polsce zatrudnia więcej niż 10 prawników, przy kilkuset  firmach zatrudniających więcej niż 100 prawników w USA. Ledwie dwadzieścia lat istnieją najstarsze z dużych/średnich polskich kancelarii, gdy spośród największych w USA większość działa od kilkudziesięciu lat, kilkanaście od stu lat (w tym wszystkie firmy z tzw. White Shoe), a kilka ma historię naprawdę długą – jak Cadwalader, Wickersham & Taft – funkcjonująca nieprzerwanie od 1792, czy Cravath, Swaine & Moore – założona w 1819.

Co mnie skłoniło do zmiany zdania? Lektura serwisu Polski Prawnik (to taki lokalny The American Lawyer). Bywa ona zabawna (sporo humorystycznych quizo-newsów w rodzaju “Czy wiesz w czym specjalizują się nowi radcowie w Kancelarii Dittmajer?”albo “Kancelaria CWW: specjalizacja jest przyszłością rynku usług prawniczych“), ale bardzo często jest po prostu pouczająca – polski rynek prawniczy jest mało przejrzysty (kto i za ile pracuje dla jakiego klienta), a Polski Prawnik stara się go opisać.

Ostatnio Polski Prawnik informował o rozstrzygnięciu przetargu na obsługę Ministerstwa Skarbu Państwa w prywatyzacji Energa S.A. (komplet dokumentów przetargowych tutaj). Wygrał warszawski Linklaters proponując wynagrodzenie w wysokości… 224 tys. złotych. Niewiele więcej proponowały inne międzynarodowe firmy prawnicze: Allen Overy 250 tys. zł, White & Case 300 tys. zł, Norton Rose – 379 tys. zł, Clifford Chance – 435,5 tys. zł, Weil Gotshal – 608,5 tys. zł oraz K&L Gates – 659 tys. zł.

Warszawskie biuro Linklaters nie podzieliło dotąd losu innych biur w Europie Środkowo-Wschodniej w 2008 (z których niektóre radzą sobie na lokalnych rynkach całkiem dobrze), ale ostatnie lata nie były dla tej firmy szczególnie łaskawe (zob. The incredible shrinking law firm).

Warto w tym kontekście spojrzeć na zakres usług zlecanych doradcy:

Do zakresu przedmiotu zamówienia zalicza się wykonanie następujących „Zleconych Prac”: (1) doradztwo prawne na rzecz Skarbu Państwa w związku ze sprzedażą akcji Spółki,w ramach pierwszej oferty publicznej, skierowanej do inwestorów instytucjonalnych w kraju i za granicą, w tym w USA zgodnie z Regułą 144A, na podstawie międzynarodowego dokumentu ofertowego typu „International Offering Circular” („IOC”), której to ofercie może ewentualnie towarzyszyć emisja nowych akcji Spółki; (2) doradztwo prawne przy sporządzaniu umów z bankami inwestycyjnymi dotyczących oferowania papierów wartościowych (Mandate Letter); (3) doradztwo w zakresie dotyczącym zawierania przez Zleceniodawcę umów z podmiotami biorącymi udział w oferowaniu akcji, w szczególności zawarcia umowy gwarantującej powodzenie emisji (Underwriting Agreement) oraz innych związanych z nią umów (w tym umowy opcji stabilizacyjnej, jeżeli będzie zastosowana); (4) uczestnictwo w spotkaniach i telekonferencjach z podmiotami biorącymi udział w oferowaniu akcji, z doradcami Spółki biorącymi udział w pierwszej ofercie publicznej; (5)doradztwo w zakresie identyfikacji i eliminacji ryzyk prawnych związanych z przeprowadzeniem transakcji; (6) wydanie zwyczajowych opinii prawnych związanych z transakcją, w szczególności w przedmiocie zagadnień korporacyjnych, IOC oraz ważności i skuteczności umów, o których mowa w pkt 3; (7) świadczenie bieżącego doradztwa w zakresie dotyczącym transakcji.

Niezbędny będzie spory nakład czasu (skromnie licząc 1500 godzin pracy) i skorzystanie z pomocy prawników z amerykańskiego biura (a pewnie też angielskiego). Realistyczny koszt takiego projektu to 1,2 – 1,5 mln złotych. Zaproponowane 224 tys. wystarczy może na pensje najmłodszych stażem członków zespołu. Zabraknie budżetu na wynagrodzenia starszych prawników, koszty stałe, podróże, nocne telekonferencje z Nowym Jorkiem. Zabraknie też oczywiście pieniędzy dla partnerów. Gdyby całość dokumentacji była po angielsku (w tym prospekt) pomyślałbym – ok, mają wykupiony  ryczałt na kilkadziesiąt tysięcy godzin w Pangea3 (czy innym centrum outsourcingowym w Indiach – zob. artykuł w Economist), którego nie ma czym wykorzystać, więc warto sprzedać ten czas swoim klientom za jakąkolwiek cenę minimalizując stratę. Ale nie – część prospektu będzie po angielsku, ale część pracy, która nadaje się do outsourcingu do Indii jest minimalna (Rule 144A, a to i tak ostrożnie z uwagi na zalecenia ABA – plik pdf).  Na tym projekcie dla Skarbu Państwa  nie da się zarobić, więcej – nie da się do niego nie dopłacić.

Jeśli międzynarodowe kancelarie przestają być drogie, to co będzie dalej? Zmieniają model biznesowy? Co z jakością? Drapieżnictwo cenowe dużych wytnie z rynku małych? Część międzynarodowych wycofa się z polskiego rynku? Pewnie będzie wszystkiego po trochę.

Siedzę już z wiaderkiem popkornu przed Polskim Prawnikiem 🙂

Posted in BigLaw, rynki wschodzące, USA | Tagged | 8 Comments