„[rozdział 28] Zajęła drugie miejsce w konkursie piękności, odparła z niechęcią głosie, nie mając najmniejszej ochoty wdawać się w rozmowę z siedzącym obok mężczyzną, któremu kilka razy próbowała dać do zrozumienia, że nie ma na to najmniejszej chęci, a jednak dała się wciągnąć w rozmowę, jakoś tak, że mu odpowiadała, choć powinna była milczeć, jakoś tak, że kiedy ją o coś zapytał, nie odwróciła głowy, ale odpowiedziała, choćby w dwóch słowach, i ani się spostrzegła, wdała się w niechcianą rozmową z tym obcym mężczyzną, powiedziawszy mu, jak bardzo ma dość, bo kto wie, jak długo będzie musiała tu czekać, to się zazwyczaj nie zdarza, ale teraz musi czekać na pasażerkę przydzieloną jej pod opiekę, leciwą Szwajcarkę, którą, co nigdy dotąd nie miało miejsca, musi odwieźć na lotnisko i zaprowadzić do samolotu odlatującego do Rzymu, słowem, choć postanowiła nie nawiązywać rozmowy, już tym, co odpowiedziała, wdała się w pogawędkę, na którą wcale nie miała ochoty; z tego czy z innego powodu, to już bez znaczenia, w końcu nawet nie żałuje, powiedziała potem w samolocie do reszty załogi, tylko że na początku był jakiś dziwny, myślała, że to wariat czy coś w tym rodzaju, taki, który mówi do siebie, ale nie, nie był wariatem, miało takie niewinne, wielkie, ujmujące uszy, zawsze miała słabość do takich wielkich uszu, nadają miły wyraz twarzy, nawet takiej, obok której w innym wypadku przeszłaby obojętnie, właśnie takie wywarł na niej wrażenie, właściwie opowiedział jej całe swoje życie, a ona nie umiała się przeciwstawić, umiała go wysłuchać, i szczerze przyzna, że go słuchała, choć nie przeczy, wcale nie ma pewności, że mężczyzna mówił jej prawdę, bo czy, na przykład, może być prawdą, że taki stary, czterdziestokilkuletni człowiek nagle wszystko sprzedaje i postanawia wyjechać do Nowego Jorku, nie po to żeby tam zacząć wszystko od początku, ale żeby skończyć właśnie tam, jak bezustannie powtarzał, “w centrum świata”, czy to może być prawda, tego właśnie nie wie, opowiadała na pokładzie, w każdym razie był przekonywający, nie można było nim inaczej myśleć, ale człowiek ma wątpliwości, ludzie tyle różnych rzeczy opowiadają i nic z tego nie jest prawdą, oczywiście on, ten mężczyzna, nie sprawiał wrażenie osoby, co do których można mieć takie wątpliwości, wręcz przeciwnie, ona nawet, tu wskazała na siebie, po jakimś czasie opowiedziała mu takie rzeczy, strasznie długo na to czekała, jakich, mówi to poważnie, nigdy jeszcze nikomu nie wyjawiła, otworzyła się przed nim, bo był szczery, a właściwie był zrozpaczony, odnosiła wrażenie, że jest ostatnią osobą, z którą ten mężczyzna rozmawia, to wszystko było doprawdy smutne, jak wychwalał jej urodę jak zapytał, dlaczego z taką urodą nie zgłosi się na konkurs królowej piękności, wygrałaby, stwierdził, pani z całą pewnością by wygrała, na co ona pod sam koniec wyznała, że kiedyś w chwili słabości postanowił spróbować i się zgłosiła, ale to co tam zobaczyła, bardzo rozczarowało, bardzo rozgoryczona wróciła z tego konkursu, i sprawiło jej wielką radość, kiedy mężczyzna odpowiedział, nie, pani nie powinna zająć drugiego miejsca, to niesłychana i całkowicie niesprawiedliwe, powiedział mężczyzna, pani powinna zająć pierwsze miejsce.”
(str. 48 – 50; Laszlo Krasznahorkai, Wojna i wojna, Warszawa 2011)