Chiny, lotnictwo i CO2

Jednym z istotnych wątków w  chińsko-europejskich relacjach gospodarczych w najbliższych kilkunastu miesiącach będzie spór między Komisją Europejską a chińską branżą lotniczą (i chińskim rządem w tle) o opłaty za emisje CO2.

Zgodnie z przyjętym w Unii systemem ograniczenia emisji CO2 (EU ETS), ograniczenia w emisji od początku 2012 dotyczy nie tylko emitentów przemysłowych, ale także linii lotniczych. Nie tylko europejskich, ale wszelkich, które do i z Europy latają. Spotkało sie to oczywiście z obiekcjami linii lotniczych spoza UE (przede wszystkim amerykańskich). Pod koniec grudnia 2011 Trybunał Sprawiedliwości UE, w sprawie C‑366/10 (orzeczenie prejudycjalne na wniosek angielskiego sądu, który rozstrzygał skargę Air Transport Association of America i kilkoma amerykańskimi przewoźnikami lotniczymi na brytyjskiego Secretary of State for Energy and Climate Change ) stwierdził, że przepisy Dyrektywy 2008/101/WE włączające działalność lotniczą do sektorów objętych ograniczeniami emisji gazów cieplarnianych nie jest sprzeczne z międzynarodowymi zobowiązaniami państw członkowskich UE (linie lotnicze powoływały się na naruszenie m.in. Konwencji Chicagowskiej, Protokołu z Kyoto i umów o “otwartym niebie” między USA i UE). 

Chińczycy dotąd nie zabierali głosu w sprawie EU ETS, przynajmniej nie robili tego publicznie. W grudniu 2011 oświadczyli, że nie będą płacić. Po raz pierwszy przeczytałem o tym  w gazecie codziennej w Tajlandii, ale sprawie pisały (w kontekście przegranej amerykańskich linii lotniczych i chińskich planów) gazety w USA (artykuł w NYT) i w Europie. W polskiej prasie biznesowej temat pojawił się dopiero po kilku tygodniach, ale nie wywołał większego zainteresowania, a do mediów codziennych w ogóle się nie przedarł (na codzień jest tyle ważniejszych spraw – ACTA, komisja smoleńska, Rutkowski, Lis, Kolenda).

O sprawie na razie nic nie słychać. Sytuacja jest patowa, bo choćby państwa członkowskie bardzo chciały, a Chiny nie wiem jak się złościły, to Komisja nie wycofa się w wdrożenia polityki klimatycznej. Zwolnienie chińskich linii lotniczych z obowiązków, którym poddane są wszystkie inne linie, oznaczałoby rozmontowanie misternego systemu ETS, jednego z najważniejszych projektów Komisji ostatnich lat.

Załóżmy, że Chińczycy rzeczywiście nie kupują (i nie oddają do umorzenia) uprawnień do emisji CO2, odmawiają płacenia kar ale nadal latają do Europy. Chińscy przewoźnicy będą potrzebowali w 2012 około 17,5 miliona jednostek uprawnień do emisji CO2. Koszt ich zakupu, przy obecnych cenach (ok. 7 euro za jednostkę) to okoo 123 milionów euro. Wysokość kar, w przypadku gdy Chińczycy nie przedstawią do umorzenia stosownej liczby jednostek uprawnień do emisji za 2012 (do 30 kwietnia 2013, gdy nastąpi rozliczenie) wyniesie 1,75 mld euro.

1 maja 2013 Komisja Europejska będzie miała do ściągnięcia ok. 1,88 mld euro. Pytanie co wtedy zrobi? Zajmie majątek chińskich przewoźników w Europie? Wystąpi o tytuły egzekucyjne w innych krajach i Chińczycy zostaną bez cywilnej floty lotniczej? Będzie zajmować majątek właścicieli chińskich przewoźników lotniczych?

Nie sądzę. Ryzyko polityczne takiego ruchu byłoby zbyt duże.  Spodziewam się raczej jakiegoś rozwiązania kompromisowego – Chińczycy płacą, ale w zamian za to coś dostają (tylko co?).

This entry was posted in any and tagged . Bookmark the permalink.

Comments are closed.